Dziś graliśmy w Statima Cup w Rajszewie. Shotgun. Nazywaliśmy się flight 9. Za nami szedł 9A. Przed naszym rozpoczęciem Pan Artur w Głupkowatym Nastroju Król trochę był gadatliwy ale każdemu wolno się zagapić. Jako ostatni dołek gralismy 8-mkę, czyli długi fairway i przez wodę na green. Byliśmy po teeshotach. Ostatni z naszej czwórki uderzał swój aproach. W tym momencie jeden z flightu za nami sieknął na swoje prawo w drzewa. Oczywiście pilka nas daleko ominęła ale… niezaprzeczalnie byliśmy w jego zasięgu. Postanowiłem, że z nim grzecznie porozmawiam, gdy będziemy po skończeniu dołka szli droga powrotną do domku. Skończyliśmy grę na greenie, podaliśmy sobie ręce w geście podziękowania za wspólną rundę, zaczynamy schodzić z greenu i w tym dosłownie momencie słyszę jak ktoś uderza w naszym kierunku. Obejrzałem się i stwierdziłem, że to ponownie uderzał Szanowny Pan Artur w Głupkowatym Nastroju Król. Piłka uderzyła na zboczu przed greenem.
Tym razem powiedziałem na głos, że najbliższa rozmowa nie będzie taka grzeczna jak pierwotnie zakładałem.
Podchodząc w jego kierunku zapytałem ‘Czy zawsze uderza gdy inni gracze są w jego zasięgu?’ Niestety zero skruchy, zero przeprosin a tylko głupkowaty wyraz twarzy. Koledzy z jego flightu przyznali, że nie powinien w tym momencie uderzać. On nie zmieniał wyrazu twarzy. Zapytałem ponownie ‘Czy chociaż usłyszę PRZEPRASZAM?’
Odburknął coś w swoim głupkowatym stylu, że NIE.
Dowiedziałem się od jego kolegów, że ma na imię Artur. A nazwisko sobie sprawdziłem na karcie startowej.
Przestrzegam wszystkich przed Szanowny Panem Arturem w Głupkowatym Nastroju NIE Królem.